Pan premier pojechał do Niemiec i od razu sukces. Na wspólnej konferencji prasowej z kanclerzem Friedrichem Merzem premier Donald Tusk podniósł temat zadośćuczynienia dla polskich ofiar niemieckich zbrodni z czasów II wojny światowej. Pomysł jest taki: w przypadku bezczynności Berlina, to Polska wypłaci niemieckim ofiarom odszkodowania.
„Jeśli nie uzyskamy jakiejś szybkiej i jednoznacznej deklaracji, to będę w przyszłym roku rozważał decyzję, że Polska wypełni tę potrzebę z własnych środków. Więcej o tym nie chcę już mówić” – stwierdził tajemniczo Donald Tusk. I słusznie, nie ma co strzępić jęzora, gdy plan jest dopięty na (przed)ostatni guzik, a teraz szukamy tylko (bagatela) brakującej fury pieniędzy, a tych – jak powszechnie wiadomo – w Zakopanem nie ma. I nie wiadomo, gdzie w ogóle są. Taka sprawa!
Koleżeństwo dziennikarze po prawej stronie (i nie tylko) bezprzytomnie rzuciło się na naszego umiłowanego premiera. „Jemu już kompletnie odjechał peron w tym hołdzie dla Niemiec. Nie wierzę w to, co słyszałem na tej konferencji” – napisał użytkownik Max Hübner.
Jakub Krupa z kolei napisał: „Dla mnie z konferencji Tuska z Merzem najciekawsza była pośrednio wyrażona groźba, że jak Niemcy nie wypłacą odszkodowań ofiarom wojny – «gestu humanitarnego» – to zrobi to Polska, publicznie upokarzając niemiecki argument o moralnych rozliczeniach po wojnie. Warto to obserwować”.
„Że co? Jak Niemcy nie zapłacą to Polska zapłaci zamiast Niemców? To serio zostało powiedziane?” – napisał niepomiernie zdziwiony Krzysztof Stanowski, redaktor naczelny Kanału Zero. Doprawdy nie ma się co tak dziwić. Należy się naszym premierem napawać i podziwiać, bo wielkim premierem zaprawdę jest!
I będzie to teraz wyglądało tak – czytajcie narody, uczycie się i zazdrośćcie nam takiego premiera! – państwo polskie wypłaci odszkodowanie np. za zabicie ojca – żołnierza (sam w rodzinie mam taki przypadek), który stracił życie w Kampanii Wrześniowej: żona owdowiała, a trójka dzieci zostały bez ojca. Dwoje z tych dzieci żyje do dzisiaj, są panie teraz w sile wieku i (nie wiedząc czemu) klepią pospolitą polską biedę.
Rozumiem, że ten i podobne przypadki zostaną objęte odszkodowaniami. A zatem każda z żyjących pań otrzyma – dajmy na to – po milionie euro na głowę. Co prawda nie wiem jakim wzorem można oszacować (wyważyć) ludzkie życie oraz życie bez ojca i męża, ale coś tam już nasz umiłowany premier wymyśli, tego jestem pewien jak naszej apolitycznej prokuratury.
Żeby wszystko było zgodne z regułami prawa, to strona polska musi w pierwszej kolejności wezwać Niemców, by na wskazany numer konta bankowego wpłaciły owe miliony euro. I jeżeli tego nie zrobią, to dopiero wówczas – jak rozumiem – pieniądze zostaną przelane z polskiego budżetu. I teraz powoli dochodzimy do sedna tego arcy sprytnego pomysłu!
W wyniku tej operacji strona polska idzie regresem do strony niemieckiej! Tadam! Będzie zatem tak: rząd polski kieruje pozew do polskiego sądu, sąd wydaje nakaz z klauzulą wykonalności i do komornika. A komornik może zająć majątek niemieckich firm działających w Polsce. GENIALNE!
Sądzę, że najdalej w ciągu tygodnia rząd polski zwróci się o udzielenie zabezpieczenia na majątku dłużników. Max dwa tygodnie! Będzie tak panie premierze, prawda?
Tak więc, drogie narody, patrzcie i uczcie się. Nasz premier nie tylko wymyślił sposób, by za Niemców wypłacić odszkodowania, ale jeszcze tak to zakręcił, by ostatecznie historia sama zaczęła się spłacać. I kto by pomyślał, że kluczem do wieloletnich problemów dyplomatycznych okazać się może… komornik.
Geniusz, po prostu geniusz. Jak nic — kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla z dziedziny windykacji międzynarodowej. Niech żyje nam Donald! Donald Tusk, żeby nie było, że jakiś inny Donald!






