Departament Obrony Republiki Południowej Afryki planuje odwrócić kwoty rasowe w procesie rekrutacji, aby w armii było więcej białych i mniej czarnoskórych żołnierzy. Dlaczego czarnoskórzy komuniści chcą w armii więcej białych żołnierzy? I co się kryje pod tezą, że „siły obronne RPA przyznały, że brakuje im białego personelu”. Co ten „biały personel” ma takiego w sobie, że najpierw go armii rugowano, a teraz ów „biały personel” ponownie się zaprasza?
Odpowiedź jest zaskakująco prosta: nie zawsze chcieć, to znaczy móc. Kerwin Lebone, badacz SAIRR, (Południowoafrykański Instytut Stosunków Rasowych) tłumaczy w prostych – że tak to – żołnierskich słowach: „Uważamy, że w siłach obronnych nie ma wystarczającej liczby wykwalifikowanych ludzi. To nie jest tajemnica, że sprzęt leży dookoła, ponieważ nikt nie potrafi go obsługiwać. Spójrz na siły powietrzne i ich uziemione myśliwce, które nie mogą latać, ponieważ prawie nie ma pilotów”. Jego słowa potwierdza Pikkie Greeff, sekretarz krajowy związku zawodowego sił zbrojnych (Sandu), który przyznał, że wojsko znalazło się w trudnej sytuacji, ponieważ „zwolniło zbyt wiele grup rasowych, które teraz chce powiększyć”. Czyli cała operacja polegająca na tym, że z armii RPA „wykopią” białych i zastąpią ich czarnoskórymi spaliła na panewce. Szok!
Przypominała mi się książka Ryszarda Kapuścińskiego „Szachinszach”, którą przeczytałem kilka razy i szczerze polecam. Warto poświęcić czas. Na przykładzie RPA wyraźnie widać, że co prawda historia jest nauczycielką życia, ale niewielu korzysta w jej nauk. Na stronie 48 Kapuściński rysuje takie oto obrazy:
„W stronę Iranu płyną statki, lecą samoloty i toczą się samochody ciężarowe wioząc najnowocześniejszą broń, jaką ludzie wynaleźli i wy-produkowali. Wkrótce (bo o ile z wybudowaniem fabryk były kłopoty, to z dostawą czołgów sprawy wyglądają jak najlepiej) Iran przemienia się w wielki teren wystawowy wszelkich typów broni i sprzętu wojennego. Właśnie wystawowy, bo w kraju nie ma magazynów, składów, hangarów, żeby to wszystko schować i zabezpieczyć. Widok jest rzeczywiście niebywały. Kiedy jedzie się dziś z Shirazu do Isfahanu, w pewnym miejscu przy szosie, po prawej stronie, na pustyni stoją setki helikopterów. Bezczynne maszyny stopniowo zasypuje piasek. Nikt tego terenu nie pilnuje, ale też nie jest to potrzebne, nie ma takich, którzy potrafiliby uruchomić helikopter. Całe pola porzuconych armat stoją pod Qom, pola porzuconych czołgów można obejrzeć koło Ahvazu. Jednakże wyprzedzamy zdarzenia. Na razie w Iranie jest jeszcze Mohammed Reza, który ma teraz program wypełniony do ostatniej minuty. Bo arsenał monarchy rośnie z dnia na dzień, a ciągle przybywa coś nowego – to rakiety, to radary, to myśliwce, to wozy pancerne. Jest tego wszystkiego bardzo dużo, zaledwie w ciągu roku budżet wojenny Iranu wzrósł pięciokrotnie, z dwóch do dziesięciu miliardów dolarów, a szach już obmyśla dalszą zwyżkę. Monarcha jeździ, lustruje, ogląda, dotyka. Przyjmuje meldunki, raporty, słucha objaśnień, do czego służy ta oto dźwignia, co się stanie, jeżeli nacisnąć ten oto czerwony guzik. Szach słucha, kiwa głową. Dziwne jednak twarze wyglądają spod okapów hełmów bojowych, z owalu pilotek lotniczych i pancernych. Jakieś bardzo białe, z jasnym zarostem, a czasem zupełnie czarne, murzyńskie. Ależ tak, toć to po prostu Amerykanie! Bo przecież ktoś musi tymi samolotami latać, ktoś musi radarem sterować, ktoś ustawiać celowniki, a wiemy, że Iran nie ma licznej kadry techników nie tylko w cywilu, ale również w wojsku. Kupując najbardziej wyszukany sprzęt, szach musiał sprowadzić drogich amerykańskich specjalistów wojskowych, którzy potrafią się nim posłużyć. W ostatnim roku jego panowania przebywało ich w Iranie około czterdziestu tysięcy. Co trzecie nazwisko na oficerskiej liście płac było amerykańskie. W wielu formacjach technicznych oficerów irańskich można było policzyć na palcach. Ale nawet armia amerykańska nie miała takiej liczby ekspertów, jakiej domagał się szach. Oto któregoś dnia monarcha oglądając prospekty firm zbrojeniowych wpadł w zachwyt na widok najnowszego niszczyciela Spruance. Cena jednego egzemplarza wynosiła trzysta trzydzieści osiem milionów dolarów. Szach natychmiast zamówił cztery. Niszczyciele przypłynęły do portu Bender Abbas, ale załogi amerykańskie musiały wrócić do kraju, gdyż Stany Zjednoczone same nie mają dostatecznej liczby marynarzy do obsługi tych okrętów. Owe niszczyciele niszczeją do dziś w porcie Bender Abbas”.
Co się takiego stało w RPA po tym jak zniesiono tam apartheid? Wytłumaczyła mi to wieloletnia pani polot wycieczek turystycznych: „Kraj piękny, że płakać się chce ze szczęścia. Od starszych koleżanek, które bywała w RPA za czasów apartheidu wiem, że panował tam (organizacyjnie) porządek. Dzisiaj musisz zejść na stołówkę i sprawdzić czy się wszystko zgadza np. ilość nakryć. Zdarzało się, że sama rozkładałam sztućce. Personel (czarny) stał pod ścianą i się przyglądał jak ja odwalam ich robotę. Można przeżyć…”.
Według południowoafrykańskich sił zbrojnych (SANDF) w armii służy obecnie 57 141 czarnych, 10 991 białych, 10 099 kolorowych i 916 Hindusów. Jeżeli rekrutacja białych zawiedzie do RPA pojadą biali eksperci…z Rosji. I w ten sposób Moskwa bez jednego wystrzału pozyska ważny przyczółek na południu Afryki. Chociaż niektórzy specjaliści utrzymują, że już Rosja już tam jest i rozdaje karty.
‘Dla Rosji RPA jest głównym partnerem w Afryce anglojęzycznej, w której ma mniejsze wpływy niż we frankofońskiej. W czasach prezydentury Zumy (2009–2018), poprzednika Ramaphosy, państwo zostało przyjęte do BRICS, a liderów RPA i Rosji łączyła zażyłość. Rozwinęły się wówczas związki korupcyjne – ich efektem było np. zawarcie przez Zumę i Rosatom umowy na budowę elektrowni atomowej, która była niekorzystna finansowo dla RPA (później została anulowana). Podczas wyborów w 2019 r. Rosja wykorzystywała swoje narzędzia wpływu, wspierając ANC i dyskredytując opozycję w mediach społecznościowych. Wprowadzenie w 2023 r. przepisów o jawności finansowania partii spowodowało upublicznienie największych darczyńców ANC, wśród których jest Wiktor Wekselberg, objęty sankcjami rosyjski biznesmen bliski Putinowi. W styczniu 2023 r. wizytę w RPA złożył minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Jej rezultatem było m.in. zaproszenie wystosowane przez Jedną Rosję (rosyjską partię władzy) dla delegatów ANC na rozmowy w Moskwie na przełomie marca i kwietnia br. o pożądanym „nowym porządku światowym” po ewentualnym zwycięstwie Rosji nad Ukrainą. Rosyjskim interesem była też podyktowana podjęta w tym samym czasie decyzja o zamrożeniu kontraktu na dostawy przez południowoafrykańską firmę zbrojeniową Denel amunicji do Polski, ponieważ mogłaby ona zostać przekazana Ukrainie. Ambasady rosyjskie w Afryce (np. w Kenii) wykorzystywały to posunięcie propagandowo, jako przykład odwracania się społeczeństw kontynentu od Zachodu. Znaczenie RPA w medialnej polityce Rosji podniosło otwarcie na przełomie 2022 i 2023 r. w Johannesburgu pierwszego w Afryce biura rosyjskiej stacji RT”. – napisał Jędrzej Czerep z Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Wszystko – nawet kolor skóry żołnierzy – może być rozgrywane politycznie. I jest rozgrywany politycznie. Szkoda tylko tego pięknego kraju, w którym „płakać ze szczęścia się chce”.