Protest kobiet w Kościele, o którym donosi Wirtualna Polska, rzuca światło na trudne pytania. Organizatorzy, w tym Izabela Mościcka, twierdzą, że kobiety sprowadzane są do roli „opiekuńczych matek i cichych pomocnic”, co pomija ich intelekt i zdolności przywódcze. Podnoszą brak równego dostępu do edukacji teologicznej, ograniczoną rolę w liturgii i milczenie Kościoła wobec przemocy. Te zarzuty brzmią poważnie. Ale czy problem leży w strukturach, czy może w tym, jak rozumiemy nasze miejsce w planie Jezusa? Może odpowiedź kryje się nie w proteście, lecz w Ewangelii i przykładach kobiet, które zmieniały Kościół?
Określenie „opiekuńcza matka” bywa odbierane jako ograniczenie (nie dla mnie osobiście), ale spójrzmy na to inaczej. Jezus sam porównuje się do kwoki, która chroni pisklęta (Mt 23:37) – opieka to nie słabość, lecz siła. Maria, Matka Jezusa, swoim „fiat” (Łk 1:38) otworzyła drogę zbawieniu. Nie stała na czele Dwunastu, a jednak jej rola była kluczowa. Czy troska i wsparcie naprawdę pomijają intelekt? A może wymagają go w sposób, którego nie doceniamy?
Kobiety w historii Kościoła nie były jedynie tłem. Św. Katarzyna ze Sieny, XIV-wieczna mistyczka i doktor Kościoła, nie tylko pisała traktaty teologiczne, ale i wpływała na papieży. To ona przekonała Grzegorza XI, by wrócił z Awinionu do Rzymu, kończąc tzw. niewolę awiniońską. Nie miała urzędu, a jej głos kształtował losy chrześcijaństwa. Z kolei św. Teresa z Ávili, reformatorka zakonu karmelitów, stworzyła dzieła takie jak Twierdza wewnętrzna, które do dziś są fundamentem duchowości. Jej intelekt i odwaga zmieniły oblicze życia zakonnego. Czy można powiedzieć, że były „cichymi pomocnicami”?
Zmiany papieża Franciszka z 2021 roku, umożliwiające kobietom posługi lektorki i akolitki, oraz nierówną praktykę w Polsce – np. zgodę biskupa na ministrantki. To prawda, że nie wszędzie kobiety pełnią te role. Ale czy to dowód na wykluczenie? Jezus powołał Dwunastu mężczyzn (Mk 3:13-19), ale kobietom dał inne zadania. Maria Magdalena ogłosiła zmartwychwstanie (J 20:18), a niewiasty wspierały misję (Łk 8:3). Św. Paweł mówi: „Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch” (1 Kor 12:4). Może zamiast pytać, dlaczego nie mamy wszystkiego, warto odkryć, co możemy wnieść?
Przykładów nie brakuje. Św. Klara z Asyżu, założycielka klarysek, nie tylko stworzyła regułę zakonu, ale i broniła swojej wspólnoty przed najazdami, modląc się z monstrancją w ręku – jej wiara odpędziła wrogów. To przywództwo w działaniu, choć nie w liturgii. Św. Hildegarda z Bingen, XII-wieczna wizjonerka, pisała muzykę, dzieła teologiczne i medyczne, a jej rady szanowali biskupi i królowie. Te kobiety nie potrzebowały ambony, by ich wpływ był ogromny.
Protestujące kobiety wskazują na brak równego dostępu do edukacji teologicznej jako jedno z ograniczeń. Ale czy Kościół rzeczywiście zamyka drzwi przed kobietami pragnącymi zgłębiać teologię? Historia i współczesność pokazują, że jest inaczej. Św. Teresa z Lisieux, doktor Kościoła, nie studiowała na uniwersytetach, a jej Dzieje duszy stały się skarbem teologii.
Dziś jednak kobiety mają znacznie więcej możliwości. W Polsce istnieje wiele uczelni, które oferują studia teologiczne otwarte dla wszystkich – także dla kobiet. Przykłady? Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II w Lublinie, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie, Akademia Katolicka w Warszawie, Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu czy Wydział Teologiczny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – to tylko niektóre z miejsc, gdzie kobiety mogą zdobywać wykształcenie teologiczne na najwyższym poziomie. Do tego dochodzą wydziały teologiczne na uniwersytetach państwowych, jak w Toruniu (UMK), Olsztynie (UWM) czy Katowicach (UŚ). Możliwości są, i to niemałe – może więc problemem nie jest brak dostępu, lecz brak wystarczającej zachęty w parafiach czy wspólnotach, by kobiety z tych szans korzystały?
Z kolei zarzut o milczenie Kościoła wobec przemocy wobec kobiet wymaga poważnej odpowiedzi. Pismo Święte mówi jasno: „Mężowie, miłujcie żony swoje, jak Chrystus umiłował Kościół” (Ef 5:25). Przemoc jest grzechem, zaprzeczeniem tej miłości. Jeśli w praktyce Kościół nie reaguje dość mocno – czy to w kazaniach, czy w działaniach duszpasterskich – to nie wina Ewangelii, lecz ludzi, którzy jej nie realizują. Może zamiast obwiniać struktury, warto przypomnieć te słowa – zarówno sobie, jak i tym, którzy je ignorują? Prawdziwa zmiana zaczyna się od powrotu do źródła, a nie od burzenia murów, które czasem sami sobie stawiamy.
Pani Izabela Mościcka podkreśla, że kobiety są filarem parafii – sprzątają, uczą, organizują (znam wielu mężczyzn, którzy też sprzątają i organizują). To prawda. Ale jeśli czujemy się niedocenione, może za mało znamy Pismo? „Badajcie Pisma” (J 5:39) – wzywa Jezus. Tam znajdziemy inspirację. Św. Joanna d’Arc, choć nie była teologiem, poprowadziła Francję do zwycięstwa, słuchając Bożego głosu. Św. Matka Teresa z Kalkuty zmieniła świat prostą miłością, bez stanowisk. Te kobiety pokazują, że wpływ nie zależy od urzędu, lecz od wierności powołaniu.
Protest może być wyrazem bólu, ale zmiana zaczyna się od dialogu – z Bogiem i między nami. Jezus przyszedł, byśmy służyli, nie rządzili (Mt 20:28). Kobiety w Kościele nie muszą kopiować mężczyzn, by być wielkie. Może zamiast walczyć o miejsca, warto odkryć te, które już mamy – w sercu Kościoła, tam, gdzie On nas stawia?